Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 296.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

śmiało — Bóg wam dał synów trzech! Jednego wziął do siebie?
Niewiasta drgnęła zdziwiona.
— Tak-li jest? — dodał.
— Zaprawdę, w istocie trzech miałam, dwu mi pozostało!
Mistrz Henryk spiesznie sięgnął ręką drżącą po dwa zrzynki papieru, które był przygotował na stole...
Wpatrzył się w nie długo, jakby w nich czytał... Każdy ruch jego i wyraz twarzy niespokojnie śledziła oczekująca pani.
— Starszy — rzekł — dziecię szczęścia... dziecię wesela, złożony w srebrnej kolebce... bohater będzie... Dwie złote gwiazdy widzę nad jego głową, dwie jak korony jasne koła...
Księżyc przeciwko niemu... niechaj się strzeże księżyca...
Tu zamilkł...
Niewiasta słuchała nie mówiąc nic, drżący rąbek zdradzał wielkie wzruszenie...
Mistrz Henryk papier jeden położył na stole i czytał w drugim długo.
— Drugi syn, dziecię łez i boleści...
Słaby okrzyk wyrwał się z piersi słuchającej, a starzec powoli, jakby nic nie słyszał, zatopiony w sobie, mówił dalej.
— Dziecię łez i boleści i nad niem korona świeci... Widzę życia drogę długą, ciężką, na-