Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 283.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz w rynku oczekiwać musiano długo... Senatorowie poważniejsi, Jan z Tęczyna kasztelan biecki, Spytek z Tarnowa, Klemens Wątróbka, starali się po drodze do rynku jeszcze książąt Mazowieckich do ustępstwa skłonić.
Przeciągnięto umyślnie tryumfalny pochód młodego pana, wstępując z nim do kościołów, aby zyskać czas i z pomocą pośredników, księcia Ziemowita ubłagać. Dumny pan jednak okazał się niewzruszonym.
Zbyt wiele oczów patrzyłoby na jego upokorzenie. Stał więc przy swojem, że jemu z braćmi prawica należy.
Zwolna, o ile możliwości przeciągając nadejście stanowczej chwili, jechał król ku rynkowi, tu jeszcze wprowadzono go do Panny Maryi, gdzie duchowieństwo ze swięconą wodą, krzyżem i pieśniami czekało...
U drzwi jej siadł na koń zmierzając ku tronowi, który zdala pod Ratuszem widać było. Powiewały nad nim chorągwie państwa, ziemi krakowskiej i miasta... U stóp z darami widać było stojących mieszczan...
Młody król na przemiany zwracając się to do biskupa to do książąt, badał ich twarze i rad był odgadnąć usposobienia. Oleśnicki jechał tak spokojny jak zawsze, Mazowieccy z oczyma zaiskrzonemi i skrzywionemi twarzami... Zdawało