Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 276.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ziemowit przy obcym zachował ostrożne milczenie, Bolko gorętszy a bliżej znajomy z Dersławem, zwrócił się ku niemu.
— Król młody jedzie zasiąść na majestacie w krakowskim rynku, aby hołd od mieszczan odebrać... Z prawa się nam książętom, ojczycom polskim, należy po prawicy jego zasiąść, bośmy po nim pierwsi. Biskupi chcą nas posiąść! Na to nie można zezwolić.
Dersław miał już spytać o stryja, czy i on przy tem obstawał, gdy Ziemowit, jakby odgadł myśl jego, rzekł dumnie.
— Waszmościn stryj, ksiądz Wojciech, jak zawsze tak i teraz na dwu stołkach radby siedział. Nas nie chce sobie zniechęcić i obrazić, Zbyszka się lęka... więc, słyszę, królowi towarzyszyć nie będzie. Tylko biskup krakowski i mój płocki wystąpią.
— Oleśnicki pewno nie da się posiąść nikomu — odezwał się Dersław...
— Ani my też! — gorąco zawołał Bolesław Mazowiecki. — Dość zaprawdę uczyniliśmy dla królowej i na prośby biskupa, dając porękę za króla i stając przy nim u tronu, któryby się może rychlej nam, niż małemu temu należał. Zasiądziemy po prawicy, lub... pójdziemy ztąd.
Ziemowit się namarszczył.
— Iść ztąd zawcześnieby było — odparł. — Właśnie się o to będę rozbijać w senacie, kogo