Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 237.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zgubę niechybną sprowadzić. Do was należy wybierać, i na ramiona wasze spadnie odpowiedzialność cała...
O koronacyi nam dziś mówić się już nie godzi, ani ją podawać w wątpliwość, bo jest rzeczą postanowioną. Za życia nieboszczyka króla uroczyście mu zaręczyliśmy w Brześciu, że syna weźmiemy po nim. Winniśmy jego pamięci a własnej czci naszej, słowa dotrzymać.
Szemrać zaczęto... Sędzia poznański Abram Zbąski zawołał z kąta.
Salus republicae suprema lex.
— Ale tu właśnie zbawieniem kraju jest dotrzymanie słowa — zawołał biskup. — Wiarołomstwo kala, a nigdy do celu nie prowadzi.
Godziż się nam szukać obcych Bogów, mając po panu dziedzica, który już wybranym został?
Dersław syknął żartobliwie, na dziedzica, ale go zahukano. Zmilczeć musiał.
— Nie co innego grozi, jeżeli część narodu się odszczepi od nas, wiernych słowu i uchwale, jak wojna domowa. Uważcie więc co ona za sobą prowadzi, gdy do niej się Krzyżacy i Zygmunt Luksemburski wmięsza, gdy i Ruś i Litwa oderwać się mogą... Używaliście długo spokoju i bezpieczeństwa, chcecie więc znów powrotu tych czasów, gdy po śmierci Loisa na łup bratniej wojnie wydany był kraj?
Jagiełło złamany wiekiem sam przez się