Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 204.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kuropatwa głową pokręcał.
— Nadto wy łacnem wszystko widzicie — rzekł. — Trzeba naprzód od cienkiego zaczynać końca. Duchowieństwo trzyma Jagiellończyków, uderzmy na duchownych wpierw, zmieni się wszystko, a mają Jagiellony czy Litwa panować koniecznie, weźmiemy Korybuta, który hussytą jest w duszy.
— Mamy Piastów — zawołał Dersław — po co szukać cudzych Bogów.
— Litwa przepadnie — kręcąc głową dodał Kuropatwa — a jużci jej szkoda.
— Co ma przepadać! — przerwał Dersław — albo to Bolko nie urodzony z Litwinki!! Właśnie w nim dwoje krwi razem... Ja Bolka poprowadzę.
Strasz wychylił kubek i mocno nim o stół uderzył.
— Prowadźcie kogo chcecie, byle się królowa wyprowadziła...
Z tego uporu Strasza zaczynali się wszyscy uśmiechać, co go bynajmniej nie mięszało.
— Wy wszyscy, wielu was tu jest, tej kobiety nie znacie — rzekł — i dlatego ją sobie lekceważycie. Nie było jeszcze na tronie w Polsce jej podobnej... Patrząc na nią, gdy dumna a chłodna stoi w kościele, albo na zamku, spokojna, obojętna, nie odgadłby nikt, że ona w małej ręce swej wszystko trzyma.