Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 180.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W godzinę potem, z oschłemi, nabrzmiałemi oczyma siedziała Sonka z dziećmi, w głębokich myślach pogrążona.
Męztwem wielkiem musiała swą żałość i ból opanować, aby czuwać i bronić dzieci, zyskać im opiekunów, zapewnić spadek po ojcu...
Wszystko od niej zawisło, na jej ramionach ciężyło...
Uchwały szlachty, jej obietnice, nadzieje, mogły się rozbić o jeden zjazd burzliwy, ulecieć z jednym namiętnym okrzykiem.
Ona tu stała osamotniona, obca, wpośród tłumów obojętnych, wśród zażartych nieprzyjaciół, z niewielką garstką ludzi, na których liczyć mogła. Lecz na czele tych, co jej przyrzekli koronę dla starszego syna, stał przepotężny biskup Zbigniew...
Z nim i za nim szli rodzony jego Jan marszałek koronny, stryj Dobiesław, Jan stryjeczny, Topory i Leliwy spokrewnione, Koniecpolscy i Tarnowscy, cała niemal Małopolska i znaczna część Wielkiej Polski...
Goniec pędził i ztąd do Poznania do Zbyszka biskupa — Weź wszystko w swe dłonie, ratuj!!