Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 161.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i zachody zdradzają skutki, lecz nie widać ich nigdzie.
Pokrywa je milczenie i umyślne ciemności. Wszystko dzieje się podszeptem, tajemnym prądem, zabiegami skrytemi.
Im bardziej starzał król, tem pilniej potrzeba było zapewnić synom jego następstwo... Jagiełło nie myślał o tem, ociągał się jak zawsze, odkładał, królowa pobudzić go musiała, aby na święty Wojciech zwołał walny zjazd do Sieradzia. Nie przeciwił się Oleśnicki.
Wybrali się królestwo oboje, bo samego króla Sonka puścić nie mogła, zabrali z sobą synaczków obu...
Król zasiadł na tronie, stanęła przy nim matka z chłopiętami swemi, przed zgromadzonymi z całej Polski panami i szlachtą, prosząc za dziećmi wejrzeniem i uśmiechem.
Siłą a przemocą zawsze w Polsce ciężko było co otrzymać, ale za serca chwytając, wszystko łatwo przychodziło.
A matka z nieletniemi pacholętami tak wymowną była milczeniem swem pokornem!
Kłaniał się stary król, królowa, ich dzieci, a ci co w Łęczycy posiekali pergamin w kawałki, gdy Jagiełło chciał moc swą okazać, teraz uroczyście, z pokłonem zapewnili pana swego, że spadek tronu krwi jego nie minie.
Sonka z dziećmi wyszła naprzód dziękować