Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 152.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pierwszy z nich, Elgott, więcej teologią, drugi poezyą się zajmował łacińską i z niej słynął. Królowa nazajutrz prosić do siebie kazała Elgotta.
Chociaż pobożna i wszystkie obowiązki religijne spełniająca gorliwie, królowa, posądzana o to, że więcej wschodniemu sprzyjała obrządkowi, niezbyt lubioną była przez duchowieństwo łacińskie.
Spozierano podejrzliwie, gdy się żegnała wchodząc do kościoła, bo byli ludzie co utrzymywali, że się żegnać po katolicku nie nauczyła.
Kanonik Elgott bardzo rzadko ją widywał, na zamku się pokazywał tylko dla Jadwigi, zresztą nie miał tu żadnych obowiązków.
Wezwaniu królowej jednak natychmiast zadość uczynił. Chciała mówić z nim na osobności.
— Ojcze mój — odezwała się, gdy weszli do bocznej komnaty — zwracam się do was jako do ojca duchownego w sprawie tak ważnej a boleściwej, żebym jej nikomu w świecie zwierzyć nie chciała.
Widzicie postępowanie moje, patrzycie na stosunek mój do królewnej Jadwigi... Stoję z dala, aby nie dać powodu do obmowy, a jednak złośliwi ludzie obwiniają mnie, że pragnę jej śmierci, a nawet żem ja ją zadaniem trucizny przyspieszyła. Powtarzają na dworze, jakoby sama Jadwiga, czując się gasnącą, mnie o to oskarżała...