Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 137.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

trudną była, bo domu dokoła pilnowano,kroku już zrobić nie mógł.
Teraz Strasz dopiero przypomniał, że Hinczę tu widział i spotykał, a pewnym był, że nikomu innemu tylko jemu winnien był pomstę, jaką nad nim wywierano.
Całą noc spędzili dwaj bracia przy kaganku, naradzając się po cichu, jak bronić się mieli.
— Choćbym się odprzysiągł — rzekł Jan — nie pomoże to, a gdyby sędzia uwolnił i tak nie ujdę kary.
Poważni ludzie stawali ze strony królowej jako świadkowie i oskarżyciele. Na czele ich ochmistrz dworu jej Wojciech Nałęcz Malski, kasztelan łęczycki, Mszczuj ze Śleczynna, Klim Wątróbka ze Strzelca, Piotr Kurowski, Jaśko z Koniecpola, Hincza z Rogowa i mnodzy urzędnicy, komornicy a dworzanie.
Sąd na zamku był zwołany...
Z jednej strony stała cała ta gromada oskarżycieli, z drugiej Jan Strasz, samiuteńki jeden, bo mu nikt w pomoc nie śmiał przyjść, prócz brata. Wszystko co go wczoraj otaczało, pochowało się strwożone, niektórzy znajomości z nim się zapierali.
Potępienie oszczercy, przeciw któremu tyle głosów się podnosiło, nie mogło ulegać wątpliwości.
Stanął Strasz upokorzony, biedny, zdając się