Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 128.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Z twarzy starego pana widać było, że i jemu wspomnienie tej sprawy nieszczęsnej, gniew w sercu zagrzebany, rozbudziło.
Dodano dwóch z czeladzi Hinczy i poselstwo ruszyło.
Jagiełło, czując się już bezpieczniejszym, chciał w lasy litewskie puścić się na łowy, za któremi był stęskniony, ale Andrzej z Tęczyna i Drzewicki uprosili go, aby tego nie czynił, co rychlej Wilno opuścił a do Polski spieszył, gdzie na niego królowa i panowie niespokojnie oczekiwali.
Możeby się im nie dał tak łatwo do tego skłonić Jagiełło, gdyby tegoż dnia wieczorem nie przyszedł kniaź Siemion przestrzedz poufnie, iż Świdrygiełło po pijanemu znowu się odgrażał na króla, i jeśliby zamków podolskich nie zdano, niewolą i zemstą się odkazywał.
Dwór więc króla, już prawie go nie słuchając, wozy wytaczać kazał, ładować je, zbierać skrzynie, wiązać sakwy, konie kuć i na gwałt się do podróży sposobić.
Podkanclerzy i to miał na uwadze, że Jagiełło z tych stu tysięcy rublów, które mu brat ofiarował, z owych futer, szub, sukna i jedwabiów, tak już na wszystkie strony rzucał podarkami i szafował, począwszy od Siemiona Holszańskiego, iż gdyby tu cokolwiek dłużej posiedzieli, pewnieby wszystko rozdał do denara.