Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 119.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z Rogowa, nieco Jagiełłę w tym ucisku podźwignęło i dodało lepszej otuchy.
Świdrygiełło, który wprzód napadał go niemal codzień łajaniem i groźbami, nękał bez litości, nie pokazał się przez dni kilka na zamku.
Towarzyszący Jagielle Polacy korzystali z tego, myśl swą oswobodzenia króla, choćby morderstwem, potajemnie tak rozbierając i przygotowując się do wykonania, ażeby w chwili dogodnej, mogła przyjść do skutku. Andrzej z Tęczyna i Mężyk opatrywali wszystkie kąty, obchodzili podwórza, obliczali ludzi, rozporządzali wcześnie, gdzie kto stanąć ma i podzielili między siebie robotę.
Wszyscy zaprzysięgli, że gdyby ważył się znowu kniaź napaść na króla, lżyć go i odgrażać się, rzucą się na niego, zamordują i natychmiast hasło dadzą wyrzucenia z zamku niewielkiej załogi.
Gdyby Świdrygiełło przyjechał, jeden miał stać pod oknem i czekać znaku chustą, że Świdrygiełło nie żyje, aby z Litwą sobie radzić i zamek osadzać. Hincza, którego przypuszczono do rady i do czynu, całem sercem przystał do nich.