Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 097.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

P. Bóg cię słusznie pokarał... Otóż tobie — baba!!
— Już mi go pokazywali — dodał Zaklika — i mówili o nim. Przez całą drogę chlać będzie okrutnie i pokoju mi nie da, bo słyszę, gada tyle co pije.
— Tem ci lepiej gdy pałkę zaleje — przerwał Tęczyński. — Przy pijanym trzeźwy panem zawsze, choćby ten i kniaziem był.
— Pomoże ci kniaź Baba listu królewskiego strzedz — dołożył Drzewicki, zwracając się ku niemu. Możesz mu go nawet powierzyć, byleś mi moją świecę dowiózł całą.
— Świecę?? — zdziwiony spytał Tarło. — Co za świecę??
— Oto tę, którą ja ci na drogę dam — rzekł podkanclerzy pokazując — pamiętaj jej nie palić, a panu Buczackiemu co najrychlej do rąk oddać, nim... listy przeczyta... Rozumiesz.
Uśmiechnął się Drzewicki; Zaklika spojrzał i zobaczył na stole sporo już wosku wyskrobanego ze środka, a otwór w niej zrobiony nie mały... Reszty się łatwo było domyśleć.
— Nie bójcie się — rzekł — świeca dojedzie, bylebym ja żyw na miejsce się dostał... Będę ją przy sobie trzymał — choćby na sercu...
— Żyw i cały dojedziesz, nie bój się — rzekł Tęczyński — baba nad tobą czuwać będzie. Wie-