Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 083.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Przecierpi król za niebaczność własną — mówił — za dobroć zbytnią i powolność dla rodziny... Zawsze mu ona szkodliwą była, bo się jej powodować dawał. Gwałtu jednak, nawet ten szaleniec dopuścić się nie będzie śmiał, bo wie, że onby mu nie uszedł bezkarnie.
Uspokajając Sonkę dodał biskup, że nie zaniedbał nic, listy do Rzymu do papieża wyprawił, aby Ojciec św. słowem swem groźnem Świdrygiełłę upomniał... Wysłał też do króla Zygmunta i do innych panów chrześciańskich zażalenia i skargi z prośbą, aby uciśnionemu Jagielle w pomoc przyszli.
— Widzisz, miłość wasza — dokończył — żem nie zaspał chwili i czynię co mogę.
— Tak — odparła żywo królowa — ale po co nam wzywać pomocy cudzej, kiedy my sami króla ratować możemy... Wszystko coście uczynili, mój ojcze, byłoby wystarczającem, gdybyśmy z kim innym do czynienia mieli, a nie ze Świdrygiełłą, który rozumu mało ma i zalewa go, a do Jagiełły urazę dawno w sercu zachował i zemsty pragnie...
Biskup myślał chwilę.
— Cóż więc czynić? — zapytał.
— Mój Boże! wojsko zbierać — zawołała Sonka zrozpaczona. — Na odgłos, że ono idzie, Świdrygiełło, jeszcze niemający sił zgromadzo-