Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 082.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ska, posłanicy różni, nagradzani hojnie, a królowej nigdy ich dosyć nie było.
Przez ten czas nawiązała całą siatkę około siebie sług wszelkiego stanu, i cały dwór niewidomy, który był na jej rozkazy. Ani ochmistrz dworu, ani urzędnicy nie wiedzieli o nich, stara Femka i królowa sama, wyprawiały i przyjmowały listy i doniesienia słowne.
Przynoszono czasem prawdę, często baśnie i plotki, ale to podsycało i utrzymywało życie, a królowej przymnażało służby i pomocników, których starała się mieć wszędzie.
Ostatni wysłaniec po Witoldowej śmierci, ledwie dobiegłszy do Grodna, spotkał się tu z wyprawionym przez króla człowiekiem, opowiadającym, że był w niewoli trzymany, i Świdrygiełło się z nim nieludzko obchodził.
Wieść ta już się rozsiewała po całym kraju, kiedy na Wawel dobiegła.
Królowę raziła ona jak piorunem. Nie miała już chwili spokoju.
Natychmiast wyprawiła podkomorzego do biskupa, zaklinając go, aby do niej przybywał.
W śmiertelnej trwodze, drżąca, zapłakana, spotkała go w progu, do rąk się jego rzucając.
— Ojcze! ratuj! król w niewoli!
Oleśnicki wydawał się zupełnie spokojnym, odparł dosyć zimno, że przy pomocy Bożej, nic złego stać się nie może.