Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 070.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

odemnie, a powiedz, że na znak panowania nad Litwą, pierścień mu ten posyłam.
— Miłościwy panie — ośmielił się odezwać Drzewicki — u nas na znak panowania zwykle się miecz daje, a pierścień tylko biskupom...
Jagiełło się zżymnął.
— Co ty mnie będziesz uczył! Wszystko jedno...
Zadumał się troszynkę i dodał głosem smutnym.
— Co czynić? Lepiej samemu dać, niżby miał wydzierać! Nie można się ratować inaczej. Sami widzicie... wszystko ogarnął! Człowiek gorący jak ogień, gdy mu się głowa zawróci, gotów na wszystko...
Inaczej nie wybrniemy. To będzie najlepszy sposób... Zaraz złagodnieje, zobaczycie.
Dwór królewski spoglądał po sobie, ale nie było już Zbyszka biskupa, aby królowi męztwa dodał i powstrzymał.
Mężyk się jeszcze, w ręku obracając jedwabny węzeł, ociągał z wyjściem, gdy Jagiełło zawołał niecierpliwie.
— A no, idźże mi zaraz, idź. Czem prędzej tem lepiej, aby się rozsierdzić nie miał czasu.
To mówiąc siadł poruszony i niespokojny, wody sobie podać kazawszy.
Nie chcieli go trwożyć więcej panowie przy nim będący, ale położenie króla, ich wszystkich, garstki Polaków stanowiącej straż a teraz na za-