Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 061.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niewiele mogli poradzić, natura sama musiała zwalczyć chorobę.
Troskliwy o niego król, nie odstępował prawie od łoża, z którego Witold zrywał się ciągle, a skłonić go do wypoczynku, do siedzenia w izbie, żona ani Jagiełło nie mogli.
Wewnętrzna boleść oddziaływała na niego, słabł, ale siłą woli zaraz się dzwigał. Cielesnemu cierpieniu uledz nie chciał, sromał się tego jak słabości, walczył z chorobą, jak przywykł był bojować życie całe.
Zbigniew biskup, przewidując już niebezpieczeństwo i zawikłania, chciał dłużej pozostać, ale sam król naglił, aby powracał z podkanclerzym i kilką senatorami dla spraw królestwa.
Można było prawie posądzić go, że postanowiwszy już po Witoldzie oddać Świdrygielle Litwę, chciał usunąć co mogło stawać na zawadzie. Biskup dla tego jednego już byłby mu przeciwnym, że w nim katolika nie uznawał.
Oprócz biskupa i towarzyszących mu, dość liczny poczet zostawał przy królu, który z większym niż zwykle wybrał się dworem.
Oleśnicki, nie bez pewnej obawy Wilno opuszczał i Jagiełłę, chociaż przy nim zostawiał na straży ludzi, w których miał zaufanie.
Król wybierał się naprzód do Trok na łowy, potem lasami, powoli miał ciągnąć ku Grodnu.