Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 059.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

leści, których doznawał w karku, zmusiły go tylko pozostać w izbie, w której Jagiełło siedział przy nim, a księżna niespokojna, co chwila wpadała z nowemi radami i lekami.
Wrzód się robił na krzyżach, uznano to bardzo szczęśliwym, miał on wszystko złe wyprowadzić.
Po przegranej z Oleśnickim walce, zaszła jednak zmiana zupełna w usposobieniu Witolda, opadł na siłach ducha, wyrzekł się już starań wszelkich, jakieś przeczucie końca owiało go.
Jagielle siedzącemu przy nim, podawał dłoń.
— Zapomnijmy o wszystkiem... Trzeba się wyrzec tego marzenia o koronie — mówił głosem osłabłym. — Tak! wszystkich sobie ująłem, przełamałem grozą jednych, drugich kupiłem złotem, tego człowieka niczem nie mogłem pozyskać... jego i Sonki! On mi nie dał korony, ona mi nigdy nie przebaczy.
Posłyszawszy o chorobie ciężkiej, Oleśnicki przyszedł do księcia, który przyjął go bez gniewu, z poszanowaniem.
— Ojcze mój — rzekł — zwyciężyliście... O koronie już nie myślę... Zazdroszczę Jagielle takiego męża, a Polsce pasterza.
Przytomni byli rozmowie podkanclerzy Władysław z Oporowa i siostrzan króla Semko Mazowiecki. Obrócił się do nich Witold, powtarzając zapewnienie, że się korony wyrzeka.