Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 050.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

u schyłku życia... dla niego śmierci się równało.
Pobyt na zamku i w mieście, dla całego dworu, szczególniej dla Oleśnickiego, któremu wejrzenia wszystkie grozić się zdawały, pałające nienawiścią, brzemienne zemstą, stawał się nieznośnym. Jagiełło napróżno starał się łagodzić, przebłagiwać, uśmierzać.
Witold z godnością i dumą nosił ten ból swój, żal i upokorzenie, ale księżna Julianna, po niewieściemu, wykrzykiwała, napadała z wymówkami na Jagiełłę, napastowała kogo spotkała, podmawiała, słała, zabiegała, nie dając spokoju nikomu.
Wśród bardzo licznego orszaku książąt, nieproszony podobno, znalazł się, jak gdyby przypadkiem, rodzony brat króla, Świdrygiełło...
Dla Jagiełły, który całą swoją rodzinę miłował i miał słabość do niej, wielką pociechą było widzieć go przy sobie... Świdrygiełło dziki, gwałtowny, cyniczny, na pół barbarzyńca, wcale mu miłości tej nie odpłacał.
Postać to była wstrętna wszystkim, oprócz tych, których pociągała podobieństwem usposobień i obyczaju.
Ze wszystkich braci Jagiełłowych, w tym najwięcej poganina zostało, potomka tej krwi nieuchodzonej, wrzącej, która spokojnie w żyłach