Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 045.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gała przeciw Witoldowi, zaklinała, aby się nie dał wziąć gładkiemi słowy.
Naradzano się więc długo, a co było mężów przy królu poważniejszych, zbierali się przez cały dzień, powoływali i badali Małdrzyka, chodzili do króla, myśleli, roztrząsali z obawą, za i przeciw, nie mogąc nic stanowczego wyrzec.
W końcu jednak zdanie biskupa i życzenie króla, zwyciężać zaczęło.
Nie godziło się zaprosin Witoldowych odrzucić, należało jechać na Litwę.
Godzili się już na to niemal wszyscy, ale razem na potrzebę towarzyszenia królowi, dodania mu ludzi, którzyby czuwali nad nim, popierali go, nie dali zmięknąć.
Sposobniejszym do tego nikt nie był nad biskupa Oleśnickiego, ale z jego strony, podróż z królem na Litwę, była największą ofiarą jaką mógł uczynić dla kraju i pana swego.
Witold go nienawidził, wiedział o tem bardzo dobrze, iż opor niezłomny, jaki w Polsce spotykał, był dziełem Oleśnickiego. Jechać do Wilna, było to narazić się dobrowolnie na najcięższe próby, na największe utrapienia, na walkę i niepokój, a nawet na niebezpieczeństwa.
Z drugiej strony, nawet najdzielniejsi z senatorów, swą powagą, energią, charakterem, wymową nie mogli ani mu dorównać, ni go zastąpić.