Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 042.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jak co roku, na Litwę, do Wilna, gdzieby i Gody razem panowie przebyli.
Król aż zadrżał z radości, ale nie wiedział co odpowiedzieć.
Jeden Bóg tylko znał jak on tego pragnął! W Wilnie dopiero czuł się u siebie, panem, w domu; tamto było zawsze gniazdo jego serdeczne... ale jak tu teraz było pomyśleć nawet puścić się na Litwę, oddać w ręce obrażonemu, gniewnemu, narażać na nowe nalegania, prośby, naciski?
W pierwszej chwili odpowiedź mu na ustach zamarła. Obejrzał się do koła, jakby wzywał pomocy czyjej, ale nikogo z przedniejszych panów rady przy nim nie było.
Małdrzyk, poczekawszy nieco, może rad temu, dodał.
— Niech się tylko miłość wasza, nie lęka niczego. Pan nasz o koronie już nie myśli wcale, wyrzekł się jej. Radby tylko w zgodzie żyć.
— Bodaj ci Bóg dobre słowo nagrodził — odparł Jagiełło. — Mnie do was tak się chce jak duszy do raju, ale, Małdrzyku ty mój, ty wiesz, ja tu nie pan. Trzeba wiedzieć, co oni na to powiedzą? Piastunek moich słuchać muszę i na paskach chodzić. Zobaczymy co oni na to!!
— Ja dodam jeszcze od wielkiego księcia Witolda, że on o przybycie gorąco prosi, a bar-