Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom trzeci 230.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dziły częste pisma półżartobliwe, półpoważne, dopytujące ciągle kiedy ma przyjeżdżać na wesele.
Laura odpowiadała, że sama go zaprosi i przyjedzie, i ruszyła ramionami. Drugiego roku stary dom z wielką pociechą Eliasza, który zawsze około swej pani służbę sprawiał, stanął choć w nieco odmiennej formie, lecz dosyć wierną będąc kopią spalonego. Rozporządzenie izb zostało też same, a ojcowskie na dole, Laura starała się ubrać tak, aby jej biednego pana Salomona przypominały. Tak samo na górze swoje pokoiki chciała mieć podobnemi do tych, w których najmilsze życia lata spędziła. Aron sprowadził jej z Gdańska sprzęt taki sam; a Laurze siedząc tu znowu nad starą Biblją, mogło się zdawać, że sen młodości trwa nieprzerwany. Wróciły na dawnych miejscach ogródki i puściły kwiaty, ale z niemi razem swoboda i wesołość dawna już nie rozkwitła na nowo. Laura spokojna, nieskarżąca się, wiodła to życie sieroce... poważnie zamyślona, jakby dźwigała ciężar i karę... Twarz jej nawet nie tracąc dawnego wdzięku nowego nabrała charakteru...
Tak przeszło lat kilka, bez żadnych prawie wypadków, oprócz starania około upiększenia Borowiec.
W przeciągu tego czasu, kraj też powoli się wewnątrz lepiej urządzać poczynał, i owe dawniej zapadłe kąty, do których trudno było dojechać, poprzerzynały nowe trakty i drogi. Przez Smołochów i Borowce wybito wielki gościniec, który handlowi otworzył ujście nowe. Wpłynęło nim w ten zakąt życie, miasteczko się podnosić zaczęło, majątki sąsiednie pozasiedlały się dzierżawcami mniejszymi. Sąsiedztwo więc, które parafjalny kościół sprowadzał tu co nie-