Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom trzeci 229.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pilnie, Basia i pani Suryn pomagały w gospodarstwie, zaczęto natychmiast zwozić drzewo na dotychczasowe domostwo. Laura zaś chciała mieć dawny dwór o ile możności w pierwotnej jego formie (którą mury wskazywały), odnowiony... Sprowadzić musiano budowniczego, mularzy i mnóstwo robotników, których na miejscu brakło. Borowce temi przybyszami ożywiły się i nowej nabrały fizyonomji; stosunki ostrowa tego z krajem stały się częstsze, a ludzie mniej dzicy...
Sam dwór bytnością Tyszków i pani Surynowej pomnożony lepiej sobie wystarczał, nie mogąc wcale na sąsiedztwo rachować. Roboty jednak około starego domu, pomimo zachęty Laury i jej własnego zajęcia się niemi, nie mogły pójść tak prędko jak sobie życzyła. Stanął drewniany tymczasowy dosyć wygodny, a na zimę ledwie część murów pod dach podnieść było można. Późną już jesienią z listem bardzo grzecznym od hetmana przybył Georges wyekwipowany starannie i po pańsku na te odwiedziny. Laura przyjęła go grzecznie, urządzić kazała parę polowań, bawiła go jak umiała i mogła, lecz była tak chłodną i widocznie ceremonialną (co ją samo kosztowało), iż kawaler wyjechał straciwszy ostatnią nadzieję, nie obiecując nawet powrotu. Ustaliło się wówczas w otaczających ją przekonanie, iż w istocie za mąż iść ani chce, ani myśli. Czytanie, przechadzka, ogródek, fabryka domowa, ubogie dzieci z miasteczka zajmowały jej dzień cały. Czas schodził niespostrzeżenie i szybko.
W kilka miesięcy po powrocie, odebrała listy z Konopnicy od chorążego i od Zosi z przypiskiem Honorego, dające jej znać o przybyciu na świat panny Dobek, której dano Laury imię. Od wojewody też przycho-