Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom trzeci 163.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

namyślić nad postępowaniem względem niego, i przywitała go chłodniej niż zwykle.
— Darujesz mi, moja królowo, rzekł generał na wstępie, jestem w takiem położeniu, iż najmniejsza kompromitacja mogłaby mnie zgubić; mam wielu nieprzyjaciół, potrzebuję być bardzo ostrożnym. Wiadomo powszechnie, iż ta nowa Brinvillers bywała u asindźki...
— Bywała przecież w tysiącu domach w Warszawie... odezwała się Dobkowa.
— Tak, ale struła tylko jednego męża jejmości dobrodziejki, odparł generał. Łajdaki te adwokaty mają przysłowie, którego szczęściem asindźka, nie rozumiejąc po łacinie, nie znasz: Is fecit cui prodest. Ten to zrobił, komu służy... Mogliby z tem daleko zajść.
— Ale cóż to mnie obchodzi! co to się do mnie ma ściągać!
— Przypuszczam chętnie, iż w tem udziału mieć nie mogłaś, dodał Sapora, ale zbytnia gorliwość głupiej kobiety wyprzedziła może jej... życzenia; w tłomaczeniu mogłaby te życzenia przypomnieć... i koniec końców skompromitować...
— Przecież jej nie ma nawet!
— I daj Boże, aby resztką tego proszku sukcessyjnego sama się poczęstowała, rzekł generał; jest to, coby mogła najrozumniejszego uczynić.
— A wiesz pan co mnie za nieszczęście spotkało?
— Czy jeszcze co nowego?
— Podpalono dwór w Borowcach i zniszczał zupełnie.
— A! to fatalnie, odparł Sapora, chociaż na miejscu