Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom trzeci 144.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

słuchaj: Czuła przyjaźń łączyła mnie z tą niegodziwą Sabiną; dopiero teraz, na jej zbrodnicze postępowanie, otworzyły mi się oczy... Nienawidzę jej, przychodzę ci paść do nóg i przebłagać... Ja cię tak szanuję i kocham!
Laura ruszyła ramionami... Nie zraziło to bynajmniej Lassy, która ku niej przystąpiła bliżej, rada, że jej zaraz nie wypędzono.
— Całą stolicę podbiłaś swym występem na teatrzyku w Powązkach!
— Tak dalece, odpowiedziała mimowolnie Laura, że teraz gdym powróciła, nikt oprócz Bogusławskiego znać mnie nie chce...
— Jakto nikt? jakto? pochwyciła Lassy, a książę Andrzej?
— Ja nie znam księcia Andrzeja!
— Ale on! on cię uwielbia... on dla ciebie gotów dać — życie!
— Nie plećże moja Lassy, odezwała się Laura.
— Przekonasz się gdy tylko zechcesz i skiniesz...
Nie odbierając odpowiedzi, Lassy obejrzała się po domu.
— Wiesz, moja droga Lauro, ja znowu jestem bez... dachu. Szukam sobie mieszkania... Gdyby tu było do najęcia na dole, wzięłabym izdebkę, żeby wam być na zawołanie... Ja cię tak kocham! a! ty nie wiesz!
Uśmiech Laury i spojrzenie były całą odpowiedzią.
— Wszakże mi tego za złe nie weźmiesz, jeśli się tu ulokuję?
— Aby macosze donosić o nas? zapytała Laura.
Lassy zarumieniła się mocno.