Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom trzeci 143.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

są prześliczne.... lecz wewnętrza żadne nie dosięże oko.
Ze wszystkich przyjaciół, jeden Bogusławski pozostał jej wiernym, a i ten — namawiał ją znowu do teatru. Nie widziała wprawdzie hrabiego Artura, lecz zamknięte drzwi kasztelanwoej zapierały jej doń drogę, a miała teraz dość doświadczenia i obawy, by mu się sama narzucać śmiała.
Trudno jej nawet było oddalić się z domu i wybiedz szukać kogoś lub nastręczać się kasztelanowej, bo stary Dobek niepokoił się o nią za każdem wyjściem, a utrzymanie tego biednego gospodarstwa miejskiego na niej całe spoczywało — na niej, która nic a nic go nie rozumiała. W Borowcach miała się zawsze kim wyręczyć i nie wiedziała o niczem — tu do niej przychodzono ze wszystkiem, począwszy od zadysponowania obiadu... Brak kogoś, coby jej w tem dopomógł, nadzwyczaj czuć się dawał — Słomińska powróciwszy do swoich, nie mogła ani sama usłużyć, ani kogoś pewnego nastręczyć...
Tak stały rzeczy, gdy z rana jednego dnia Laura z okna zobaczyła wystrojoną Lassy, która rozpatrując się po domach i ostrożnie wybierając suchsze miejsca w ulicy, dążyła wprost ku drzwiom ich mieszkania.
Po ostatniem pożegnaniu było to niesłychane zuchwalstwo i bezwstyd — Laura przygotowywała się ją przyjąć jak zasługiwała, gdy śmiała jejmość wpadła nie pytając i opędziwszy się ludziom, do pokoju... Nie dając słowa rzec Laurze, rzuciła się najprzód ku niej z załamanemi rękami.
— Droga Lauro! poczęła patetycznie, bij mnie, wypędź, łaj, bezcześć jak chcesz, zasłużyłam na to, ale po-