Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom trzeci 062.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wane wykrzyknikami opowiadanie o sprawach pani Dobkowej, pana rotmistrza Poręby i filuta Przepiórki, o zdradzie starego Wala, o uwięzieniu Dobka i daremnych dotąd na zamku poszukiwaniach — Aron pochwalał wielce myśl wykradzenia p. Salomona.
— Niech panienka przyjedzie, to jemu serca doda, rzekł, niebezpieczeństwa nie ma, bo ja nie dwie, nie trzy, ale piętnaście osób schowałbym w domu, a w miasteczku choć sto, gdyby była potrzeba. — Niech państwo zawiozą jegomościa gdzie na bezpieczne miejsce i starać się rozpoczną, to się pieniędzmi o wszystko wystarają. A jeżeli rozwody są... niechaj sobie jejmość wraca do Smołochowa, choćby jej za to płacić przyszło... Ona wszystkiego nam nieszczęścia naniosła.
Honory był za tem, aby p. Salomon schronił się do Konopnicy, czemu Laura zrazu była przeciwna, potem spojrzała nań i zamilkła. — Zobaczemy, rzekła, ale trzeba w takim razie żebyś waszmość był grzeczny.
Aron ledwie posiliwszy się u zięcia, gdy Laura nagliła, natychmiast z powrotem wyruszył, aby tam co można nieznacznie do ucieczki przygotować... Świeże konie musiano na kilku miejscach rozstawiać dla pośpiechu, i o kołach i osiach zapaśnych myśleć, żeby przypadek nie wstrzymał w ucieczce, choć pogoni nie przewidywano. Mogła ją wszakże Dobkowa z rotmistrzem urządzić. Stary żyd miał wszystko w dobrej pamięci.
Przybywszy do Borowiec, poszedł do przepierzenia najprzód oznajmić p. Salomonowi, iż córka do niego i po niego przybywa... Stary nie wierząc uszom zrazu, rozpłakał się z radości... Ucieczka była mu wstrętliwą, lecz z Laurą gotów był do niej. Zdało się, iż w je-