Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom pierwszy 197.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Prawdę rzekłszy owa jejmość, przypominająca starą miotłę, z twarzy, ruchów i min, któremi nieustannie przyozdabiała fizjonomję nie piękną, nie podobała się panu Salomonowi... Niepokój i pośpiech, który się malował we wszystkich ruchach jej i wejrzeniu, w wykrzywianiu ust i lataninie oczu... niecierpliwiący był i przykry... Z powozu porwała swój worek i już pytała, oglądała się, chciała biedz ku przyszłej wychowance... Pani Dobkowa umyśliła udowodnić swą władzę, wprowadzając ją i instalując osobiście. Salomon niespokojny kroczył za niemi. Laura przygotowana już na przybycie obiecanej towarzyszki, stała w swoim pokoju z rezygnacją na twarzy. Wymuszenie poważnym krokiem weszła macocha, wiodąc za sobą panią Lassy, której oczy już najprzód biegały szukając w pokoju owej panny, którą jej tak straszliwie opisano.
— Prezentuję waćpannie panię Lassy, która tu przy niej pozostanie dla nauki i towarzystwa, z woli mojej i ojca... Prosiłabym bardzo o posłuszeństwo i grzeczność, gdyż buntów żadnych nie zniosę... dosyć już tego i tak było. Pani Lassy potrafi być dobrą dla dobrej... ale surową dla krnąbrnej panienki.
W czasie tej przemowy Laura patrzała jakby nie słuchając wcale na ojca tylko, który błagającym wejrzeniem starał się ją rozbroić... Nie myślała odpowiadać, a nie miałaby też czasu, bo niecierpliwa pani Lassy rzuciła się ku niej najprzód z rękami jakby do uścisku, spostrzegłszy jednak, że Laura dumnie się cofała, wyrzekła się tej oznaki czułości przedwczesnej i spytlowała tylko... jak mogła najszybciej komplement:
— Niech droga moja uczennica będzie pewną, iż jej