Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom pierwszy 185.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mniejszej nie mając urazy do rywala, dawne zapały ku pięknej Sabinie i stosunki najczulsze po wyjściu jej za mąż. Nosko był trochę zazdrosny, musiał więc wielce ostrożnie postępować, i z tego powodu wynalazł sobie niebywałe pokrewieństwo z jejmością. Po śmierci męża pierwszy przybiegł na posługi, nie sprzeciwiał się wszakże projektom względem bogatego pana Dobka, gdyż pieniądz, którego znaczenie w życiu dobrze znał, szanował wielce. Jejmość miała w nim potulnego służkę i wiernego przyjaciela, choć w dłuższych stosunkach na wartości jego dobrze się poznać umiała. Z nią to razem osnuł wyborny plan wydania Laury za niego, do czego ten tylko był przywiązany warunek, aby sobie posag odebrawszy, na Mazury jechał i więcej z nią nie wracał. Posag, który musiał być znaczny, nęcił niezmiernie rotmistrza, mającego nadzieję, że może później, gdy się okoliczności złożą – i Borowce zagarnie. Inne w tym względzie były widoki jejmości, która majętność tę spodziewała się odziedziczyć sama. Nie mieli ani potrzeby, ani zręczności obszerniej o tem mówić z sobą.
Rotmistrz, gdy raz myśl dojrzewać zaczęła, rozważał środki wykonania. Szło mu najwięcej o ludzi pewnych, gdyż w Borowcach nie mógł ani pomyśleć o znalezieniu pomocników. Tu wszyscy byli ciałem i duszą oddani Dobkom, a rotmistrzowi nieprzychylni, nie było co i probować. Drugiego dnia zaraz pojechał do Smołochowa na wzwiady, choć nikogo na myśli nie miał. Ale tu także lud bojaźliwy, spokojny, do tego rodzaju przedsiębierstw się nie dawał. Rotmistrz przeszedłszy się po dworze, zajrzawszy jednemu, drugiemu w oczy, pomówiwszy z młodszymi officjalistami,