Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom pierwszy 069.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wdzięcząc się osobliwszym sposobem i łyskając oczkami. Manewra te byłyby może niebezpieczne, gdyby jejmościanka sama wdzięczniejsza była... Lecz twarzyczka bardzo młodziuchna, osobliwszym sposobem, jakby w atmosferze niezdrowej pielęgnowana, była żółta, blada i chorobliwej cery; oczka oprawne w powiekach zaczerwienionych, nie miały blasku, a figurka zręczna dosyć, wychudłą i zbolałą jakąś zdradzała istotę... Rzucała ona słówkami ku gościowi, obracając się do niego, i odbierając w zamian chłodno-grzeczne tylko uśmiechy, gdy drzwi od sieni otwarły się z pośpiechem i trzaskiem, i wszedł niemi... ów wczoraj jakoby przybyły kuzyn jejmości pan rotmistrz Poręba...
Po tym też poznać było łatwo, iż niedawno ze snu przedłużonego się przebudził, bo twarz miał jakby jeszcze zaspaną i obrzękłą nieco, oczy czerwone, a świeże umywanie, mokra czupryna zdradzała i na prędce wyczesane wąsy. Rotmistrz wojskową miał postawę, wzrost prawie nadzwyczajny, tak, że wchodząc drzwiami nieco głowę uchylić musiał, barczysty był, silny, snadź zbudowany na żołnierza... Twarz wcale nie była piękna, rozlana, czerwono-popstrzona, z oczyma małemi, a zbyt szerokiemi usty i gałkowatym nosem, lecz podgolona głowa, wyczupurzone ostro wąsy, ubiór bardzo złocistemi sznury oszywany i z widoczną pretensją włożony, wreszcie ruchy wyuczone, oznajmowały człowieka, który się miał za pięknego, choć wcale takim nie był. Wyraz też oblicza pana rotmistrza nie pociągał ku niemu; było w niem coś szorstkiego, rubasznego i dzikiego prawie, a głos, gdy się odezwał, schrypły, fałszywy, niemiły, jeszcze bardziej od niego odstręczał.