Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom pierwszy 028.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cemu własny majątek o mil dziesięć, zamożnemu a chciwie dorabiającemu się grosza. Nosko wziął Smołochów z wolnością pędzenia smoły, dziegciu i palenia potaszu, używał też jej i korzystał śpiesznie, gdy w ciągu tych zabiegów o fortunę, niedawno ożeniony, w sile wieku i zdrowia, zaziębiwszy się na polowaniu, dostał gorączki i zmarł prawie nagle.
Pozostała po nim wdowa, kobieta młoda, piękna, energiczna, sama jedna, bez rodziny, bo ta gdzieś się po świecie była rozpierzchła, zrozpaczywszy niemal o sobie, postanowiła szukać ratunku gdzie go się jak najmniej spodziewać mogła.
Jednego dnia, gdy pan Salomon Dobek najmocniej był zajęty rachunkami ze swym Aronem, dał mu znać stary sługa, iż młoda jakaś pani piechotą przyszła z miasteczka i prosiła, by się z nim widzieć i pomówić mogła.
Było w tem coś tak nadzwyczajnego, niesłychanego, niepraktykowanego w Borowicach, iż w pierwszej chwili Dobek się przeląkł i odpowiedzieć na pytanie nie mógł. Spojrzał na Arona, jakby żądając rady, co tu począć?
Kto mogła być ta kobieta młoda, obca, która się z panem Borowieckim widzieć i mówić chciała? po co i dla czego? Stary Aron pogładził brodę, rady bowiem dawać nie śmiał, a czuł zresztą, iż rozmowy nikomu odmówić nie można.
— Ale któż ona jest? zapytał Dobek... zkąd? jakim się tu sposobem dostała?
— Tego nie wiem, rzekł sługa.
— Jak wygląda? dodał pan Salomon.