być tu osada. Później może obyczaje najazdów tatarskich, zbiegowiska ze wsi sąsiednich stojących na szlakach, pomnożyły ludność jeszcze, stworzyło się coś nakształt miasteczka, stanęła cerkiew, kościół i zamek.
W koło ryneczku — targowicy, postawiano domy z podcieniami na słupach starym kształtem, przypominające ugalerjowane miasta włoskie, choć tem tylko, że tam od słońca, a tu od słoty były ochroną przechodniom.
Borowce za pośrednictwem kilku przekupniów izraelskiego rodu, mających cały handel w swych ręku, otrzymywały z zewnątrz to, czego potrzebowały; przez nich też wyprzedawały się z tego, co im zbywało. Niewielu mieszkańców rolników, należących do wiosek, chciało się narażać na dalsze podróże we własnych interesach; wszyscy woleli doma siedzieć niż gonić za zyskiem i ocierać się o nieznanych ludzi. Kilku zaledwie, których po zewnętrznych cechach łatwo odróżnić było można, posługiwać kupczącym do wywozu tutejszych płodów; reszta za żaden zarobek nie podjęłaby się podróży po za granice lasów borowieckich. Spoglądano na tych, dotknięciem obcych pokalanych ludzi, nieomal jak na straconych i cudzych, jak na nieszczęśliwe chciwości ofiary. A prawdę rzekłszy, ci co żydom furmanili, byli też najwięksi pijacy i najrozpustniejsi ludzie.
Żaden prawie żywioł obcy nie pomieszał się ze starodawnem plemieniem Borowiczan. Żeniono się między swymi; proboszcza zastępował jaki krewniak wcześnie tu na wychowanie wzięty i przyswojony, a do tej pustyni nawykły; parochowie na synów przelewali swe obowiązki; we dworze też, jeśli co przybyło nowego,
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom pierwszy 013.jpeg
Ta strona została uwierzytelniona.