Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom pierwszy 012.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szniejszy, na przybysza, który wkradłszy się w to zazacisze, mógł tajemnice jego podchwycić, wieść z nich wynieść na szerszy świat.
Miejsca podobne, wśród puszcz, zwały się nawet częstokroć ostrowami, niby wyspami oddzielnemi, które nie chciały się łączyć z otoczeniem i stanowiły całość odrębną.
W dzisiejszem życiu ogólnem świata, opartem na zespoleniu sił wszystkich, na podziale owoców myśli i pracy, trudno pojąć takie dobrowolne wyrzeczenie się wszystkiego, co współka ludzka przynieść mogła; lecz przed wieki ludzkość też żyła inaczej. Gromadki spoglądały na się zazdrośnie i wrogo, byt się opierał nie na przymierzu, lecz na walce i zdobyczy. Wszystko się zdobywać musiało nie nabywać; poszachowany był pstro świat i wojować musiał, bo błogosławieństwa pokoju i pracy jeszcze nie pojmował.
Takim zakątem na pograniczach Polesia, były w wieku przeszłym Borowce. Na ludniejszych wybrzeżach tego ogromnego leśnego ostrowu znano je z nazwiska tylko i opowiadań, bo mało kto się tam zapuścił i zwiedził ową zapadlinę. Szedł lub jechał do Borowiec tylko kto musiał; jedna drożyna leśna, przez moczary i gąszcze, prowadziła do nich i wyprowadzała.
W czasie gdy gromady na pół koczujące szukały bezpieczeństwa od napadów nieprzyjaciela, od klęsk wojny, zabiegła tu snadź kupka ludzi strwożonych i osiedliła się wśród puszcz, rada temu, że za sobą nie pozostawiła śladu.
Stare horodyszcze obwiedzione wałem, świadczyło, że w przedhistorycznych czasach znaczna już musiała