Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom drugi 244.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

książę Andrzej znalazł jakiś sposób na wskrzeszenie mostku, który z pod wody wypłynął. Z przestrachem przebiegła po nim na powrót stara jejmość.
— Jeszcze nie widziałaś groty! rzekł książę... chociaż do niej wprowadzam tylko młodsze osoby... lecz...
— Mości książę, ależ ja stara przecież nie jestem...
— No, zapewne że nie, a jednak... bodaj czyś trzeciej dwudziestówki nie zaczęła? rozśmiał się gospodarz... Chodź do groty... Kosztuje mnie tysiące... drą mnie ci panowie jak chcą, znając tę moją słabość, że coś szczególnego mieć lubię. Takich grot jest tylko dwie w Europie... u Pallavicinich i u mnie, a moja piękniejsza...
Gdy to mówił książę, wchodził właśnie do pieczary z kamienia sztucznego, naśladującego stalaktyty... W środku stał darniowy świeżemi wieńcami ubrany ołtarz przyjaźni, a po za nim piękna ławeczka dla dwojga tylko dobrych przyjaciół snadź przeznaczona, ze względu na to, że od czasów greckich, zawsze ich liczba bywała bardzo mała. Zaprosiwszy Lassy, by spoczęła... książę zabierał się zająć przy niej miejsce, gdy łoskot dał się słyszeć u wnijścia, i otwór groty, którym weszli, został cały zasłoniony szeroką kaskadą spadającej z góry wody, tak, że wyjście stało się niemożliwe.
— A co? spytał książę, a co? jest tu gdzie co podobnego?...
Zastanowiono jednak wodę wprędce, bo igraszka ta była zbyt kosztowna i zapasy wiślane oszczędzano.
Po wschodkach jeszcze zaprowadziwszy książę wielce ucieszoną tą gościnnością Lassy na górę po nad salę balową, i zaprosiwszy ją, by siadła na krzesło, które