Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom drugi 240.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kolady — nie było... Książę Andrzej kazał jej usiąść na kanapce w kątku... Zaledwie zajęła miejsce, wnet w posadzce otworzyła się tafla i stoliczek z całym do śniadania przyborem zjawił się wychodząc czarodziejsko z pod stóp zadziwionej jejmości.
Książę spojrzał na nią, osłupienie jej pochlebiało mu.
— A widzisz! rzekł, a co?
— Cudo mości książę.
— Nigdzie tego nie ma, tylko u mnie....
To mówiąc, zasiadł z drugiej strony stoliczka...
— Mówże ty mi, moja Lassy, co to za jedna? ale — otwarcie.
Stara niepłonną mając nadzieję, że darmo mówić nie będzie, rozpoczęła historję Laury do swojego pobytu w Borowcach. Jako bardzo utalentowana improwizatorka, trochę owoców swej imaginacji przydała do wspomnień. Opowiadanie przez to tem więcej kolorytu nabrało.
Książę słuchał.
— Więc istota... niewinna, skromna, cnotliwa.... rzekł, tylko rozbujana! Ja to lubię... młodość i wielką fantazję. Lecz — czem ją przywabić? czem się jej przypodobać? jak ją sobie ująć? czy nie możnaby skłonić, aby się u mnie ukazała? Dałbym dla niej taką fetę z fajerwerkiem, illuminacją, wieczerzą w grocie... jakiej jeszcze nie widziano.
— Mości książę, odezwała się Lassy: jest to tak niezwalczony, energiczny charakter, że namówić jej na nic w świecie nie można... Niech się książę stara sam, pozna, prosi. Któż wie?
— A tak podejściem ją ściągnąć? zapytał książę Andrzej.