Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom drugi 239.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Znał szanowną Lassy z tak dobrej strony, iż sama jej przytomność przy nieznajomej, dobre mu dawała nadzieje. Spodziewał się być tylko odartym ze skóry, écorché vif, jak się wyrażał, lecz nie mieć wiele trudności w zrobieniu dobrej znajomości. Zdało mu się też, że imię i tytuł jego mogły być także przynętą.
Oczekiwał Lassy z wielką niecierpliwością. Kilka razy przed jej przybyciem posyłał zapytywać, czy nie widać? a nakazał wpuścić natychmiast jak tylko się ukaże. Wreszcie najęta dorożka wyrzuciła w ganku pałacowym straszliwie przystrojoną Lassy, w tak ciasnych trzewiczkach, iż ledwie chodzić mogła, z wytwornie utrefionemi włosami i całą zlaną wonnościami. Przychodziło jej na myśl, a nuż się książę Andrzej zachwyci jej talią i nóżką? Ze strony księcia wszystko było możliwe, nawet tego rodzaju fiksacja, gdyby wiedział tylko, że o tem wiele i głośno mówić będą.
Służący tak pośpiesznie otwierali jej drzwi i prowadzili z takim respektem, iż Lassy doprawdy spodziewać się mogła... jakiegoś cudu. Książę oczekiwał na nią w wytwornym buduarze swym chińszczyzn pełnym, ubrany w przepyszny ranny strój szyty złotem tak grubo, iż ciężki był a twardy jak skóra.
Dzieło to chińskiej cierpliwości kosztowało kilkaset dukatów, a miało ten przymiot wielki, iż nad kilka godzin nikt go w świecie dłużej nosić nie mógł.
Drzwi gabinetu natychmiast się zawarły. Książę, który nie zaniedbywał żadnej zręczności, by choć przed najmniej znaczącą istotą popisać się z czemś osłupiającem, zaczął od tego, że posadziwszy Lassy, zaprosił ją na czekoladę... Żadnego nigdy smacznego napoju ani jadła stara jejmość nie odmawiała... lecz owej cze-