Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom drugi 224.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



X.


Od kilku dni już na Powązkach przyspasabiano niespodziankę. Było to wprawdzie tak w obyczajach dziedziców i nawyknieniach wieku, iż niemal codzień gdzieś czekała podobna, siurpryza. W salonie rozłamywała się ściana... niewidzialna muzyka dawała się słyszeć gdzieś z góry, światło mdłe w alabastrowych lampach łagodnie opromieniało ołtarz przyjaźni, świątynie wdzięczności, panie w greckich strojach deklamowały lub śpiewały kantatę, dzieci z przyprawnemi skrzydełkami rzucały kwiaty... U księcia ex-podkomorzego stół występował nakryty z pod podłogi... na Powązkach wszystko było nieustanną niespodzianką...
Historja także, jakby była w spisku, darzyła wcale nieprzyjemnemi ze swej strony...
Nikt się więc nie dziwił na Powązkach, że w lasku z darni robiono amfiteatrzyk między drzewami, o którym nikt a nikt nie miał wiedzieć, oprócz gospodyni domu i jakich trzydziestu ludzi, którzy około tego pracowali... Osoby wyższego towarzystwa były zawsze tak dobrze wychowane, iż gdy im chciano sprawić niespodziankę, udawały aż do końca, że o niej wcale nie wiedzą.