Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom drugi 203.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rzucił zawód rozpoczęty... wolał szukać innego, niż czekać jako na łaskę na to, co mu należało...
W tej chwili życia nie mając przed sobą nic, ujrzał scenę, którą miał stworzyć. Myśl tę poddał szambelanowi Wojdzie, który z razu ramionami ruszył... Scena? ale cóż na niej grać było? księdza Bohomolca? Bogdajby jego — byle grać, mówił Bogusławski; dobra gra może z najlichszego słowa, jak z kamienia iskrę, wywołać życie... artysta tworzy na najsuchszej kanwie pełne barwy kwiaty. Gdy stanie teatr, zjawią się pisarze. Potrzeba zacząć od czegoś. Z tą myślą nosząc się Bogusławski, znalazł pomoc chętną w pani kasztelanowej, która się nudziła. Nudzili się naówczas wszyscy, i ztąd rodziły się najlepsze rzeczy i najgorsze, z nudów się żeniono, rozwodzono z nudów, kochano żeby się nie nudzić... podróżowano lecząc od ziewania, rujnowano ażeby nie zdrętwieć... Kasztelanowa wzięła sprawę gorąco do serca... Szło o pisarza, coby coś — nie skleił, ale przenicował, szło o kilka osób dobrej woli, któreby zamiast deklamować po francuzku, chciały odegrać scenę po polsku...
Bogusławski miał już siebie i Laurę. Laura jako Wawrek Borowiecki znana kasztelanowej podejmowała się żeńskiej roli... Dla miłości jej, Georges, który się wcisnął do domu kasztelanowej, gotów był pracować, by swe złe wymawianie poprawić, gotów był się uczyć, słuchać, byle stanąć i zbliżyć się do czarodziejki. Powoli pierwsze gronko artystów zbierało się... Ksiądz Bohomolec z pomocą brata i dwóch ex-jezuitów pocił się nad „Polyeuktem.“ Dla czego wybrano go? Głównie pewnie dla księdza Bohomolca, ażeby mu nazbyt