Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom drugi 201.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przy retorcie nad poszukiwaniem filozoficznego kamienia, drugi zakładał z passją ogrody i budował pałace, inny próbował balonów i powietrznej jazdy; Radziwiłł na wszelki przypadek, gdyby do nas kiedy morze przyjść miało, sztyftował flotę w Albie na błotnistych kanałach... Każdy naówczas miał jakiś rodzaj — bzika którym się rozrywał i bawił, nie licząc tych, co po nowe praw projekta posyłali do Mablego i Russa... Nigdy się może tak szalenie, tak zapalczywie, tak namiętnie nie bawiono, jak w ostatnich latach niefortunnego wieku, który nas uprzedził... Co chwila zjawiało się coś nowego, obiecującego doskonałą zabawkę..... Taką sztuczką wyśmienitą była masonerja, nie wzięta cale na serjo, ale interesująca formami swemi; takim kochankiem chwilowym towarzystwa był przybywający do Warszawy Cagliostro, Blanchard i lada kuglarz zręczny. Roznamiętniano się do wszystkiego na chwilę, rzucano prędko biegnąc za nowem, gorączka życia i używania trawiła wszystkich.
Była to jedyna chwila, w której też teatr, jako szlachetna rozrywka, stał się potrzebą i koniecznością. W niedostatku jego ludzie gotowi byli chodzić na hecę. Teatr obiecywał prócz tego służyć za tłómacza wielu uczuć i idei, które rozpowszechnić potrzebowano. Godzina jego wybiła — musiał się narodzić... Jedyną trudność stanowiło to, że dramatu w języku polskim nie było prawie, a to co się tem imieniem zwało, społeczeństwa smakowi nie odpowiadało...
Jedni pragnęli teatru jak we Francji, drudzy z królem marzyli może o teatrze jak Shakespeara. Wiek był zarazem nadto sceptyczny, by bardzo ukochał Corneille’a i Racine’a, zbyt deklamatorski i do patosu na-