Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom drugi 178.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— I za to go skasowano! westchnął Bohomolec; ale mówmy o co idzie...
Tu Bogusławski wystąpił... nie mogła mu z pamięci wyjść owa scena z „Polyeukta“ deklamowana przez Laurę, chciał ją mieć przełożoną przez księdza Bohomolca, i odegraną przez nią przed królem...
Laura nie wymawiała się od tego...
Ksiądz Bohomolec popatrzał na nią i potrząsł głową, szepcząc Bogusławskiemu:
— Ależ to strasznie młode jeszcze i zielone...
— Za to też ogień ma młodzieńczy, rzekł Bogusławski.
Wzięto tedy na stół „Polyeukta... ksiądz Bohomolec go znał... odczytał po cichu i położył...
Gdy my to przenicujemy, wyda się jak obraz Rafaela kredką rysowany przez studenta, rzekł: ciężka sprawa.
Trwały narady długo, do których Laura wcale się nie mieszała... Bogusławski, któremu o to szło, żeby Bohomolca zachęcić i dodać mu odwagi, począł jej prosić o powtórzenie tej samej sceny...
Rada może była temu, ażeby Honoremu pokazać się i na nim widzieć wrażenie gry swojej. Nie wymawiała się długo... Wśród uroczystej ciszy rozpoczęła...
Tym razem nie był to już pierwszy ów występ rażący siłą i uczuciem, i porywający niemi, więcej rozmyślana rola, wycieniowana umiejętniej, obrachowana tak, by wszystkiej od razu nie rzucić siły i nie wyszafować wrażenia... prowadziła słuchaczów coraz wyżej, coraz dalej do przewidzianego zenitu... na którym wśród powszechnego zdumienia, skończyła Laura, oczarowawszy wszystkich.