Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom drugi 168.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Honory wiedział przynajmniej tyle, iż Laura mogła być w Warszawie. Wrócił natychmiast do mieszkania i poruszył cały izraelski świat, by mu jego faktora natychmiast wyszukano...
Czekał nań wszakże do wieczoru napróżno; późno w noc dopiero nadszedł pożądany w kwaśnym humorze, który zdawał się być jego przyrodzonem usposobieniem.
— Nie ma nic? zpytał Dobek...
— Nic, nic a nic, trzęsąc głową rzekł faktor; na to trzeba czasu.
— No, to ja mam ślad...
— Pan! pan masz ślad? spytał zdumiony wielce Izraelita, niedowierzając, ażeby ktoś mógł bystrzejszym być nad niego.
— Tak jest... Koń, na którym moja krewna uszła, został tu w Warszawie sprzedany. Kupił go Kawaler Georges, wychowaniec pana hetmana... który mieszka...
— A! już ja wiem gdzie mieszka, przerwał żyd myśląc. Koń siwy... klacz?
— Tak jest..
— Piękna wcale, mówił żyd jak do siebie. Jakim pan sposobem o tem wiesz?
— Przypadkiem..
Żyd się zamyślił.
— Teraz, rzekł, to co innego; jest się za co zaczepić, ale póki nie było... a zaczepki musiałem szukać... to był niedobry interes! Po koniu my dojdziemy reszty...
Skłonił się jarmułką i odszedł.
Następnych dni znowu czekając nie było co robić. Dobek się błąkał jak Marek po piekle. Jednego wie-