Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom drugi 160.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i sercu czemś wyższem... anielskiem... o czem tylko wolno było marzyć i tęsknić!
Do tych uczuć dla Laury nie przyznał się powróciwszy do domu ani staremu chorążemu, ojcu, ani swej Zosi, której o kuzynce mówił... nie zdradzając się wcale. Wiadomość o ucieczce z domu o mało go w początkach nie naraziła na podejrzenia i ojca, i młodej żony, tak mocno uczuł to nieszczęście; złożył tylko smutek swój na sympatję dla starca osieroconego, będącego teraz na łasce złej macochy.
Gdy przyszedł drugi list z Borowiec, proszący o pomoc, sam chorąży zaraz oświadczył, że Honory jechać powinien, aby uczynić krewnemu posługę, jakiej miał prawo się domagać. Szło też o wspólne dobro, o imię rodziny... Dobkówna, która się tak w świat awanturniczo puściła, mogła uledz niemiłym dla wszystkich wypadkom...
Gdy potem jeszcze pan Salomon nadesłał przez Eliasza summę wcale poważną na koszta podróży, której połowa starczyć mogła na najwymyślniejsze wędrowanie roczne po Europie, chorąży nie wahając się tej ofiary przyjąć od familianta, sam już naglił Honorego, by jechał... Szło o to — dokąd? Nie było wskazówki najmniejszej, Zosia cieszyła się po cichu z tego, że się wyjazd odraczał, jej ta podróż nie szła w smak. Bóg wie jak ona długo przeciągnąć się mogła, na co narazić...
Stary chorąży zdecydował, ażeby syn jechał do Warszawy.
— Na wsi po dworach, mówił, nie ukryje się nic, a tem mniej piękna panna przybywająca, jakby z deszczem spadła; rozbębni się wiadomość od wsi do wsi, od komina do komina, z końca w koniec kraju całego...