Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom drugi 148.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mnie uczucie własne, nikt więcej — próbowałem, myślałem... i — niestety — wiem tylko jak trudno dojść... do tego co dusza przeczuwa jako doskonałość!
— Jak żyję, nicem podobnego nie słyszała, przerwała kasztelanowa.
— Ja, anim marzył, rzekł Bogusławski.
— A ja, anim się po tym zimnym, milczącym jegomości spodziewała! dodała Lassy z dygiem arcy komicznym... Tak się ukrywa z talentem, jak drudzy z nim chwalą.
Laura w kątku odpokutowała swe zuchwalstwo, czyniąc sobie za nie wyrzuty i kryjąc z rozpromienioną twarzą. Serce jej biło jeszcze od wzruszenia, którego doznała sama... i smutek jakiś ogarnął po niezmiernym wysiłku...
Bogusławski zbliżył się do niej ze złożonemi rękami...
— A! panie mój, rzekł: kiedy ci Pan Bóg dał talent taki, użyjże go, a nie zagrzeb, by zmarniał.. pomóż mi!... Zyszczemy pomoc króla, gdy go potrafimy przekonać, że i nasz język wzniosłe uczucia, wyrazy dźwięcznemi, w udatnej formie wyrazić potrafi... Zarobisz sobie na wdzięczność i na sławę...
— I wdzięczność i sławę, odparła Laura, chętnie oddaje tym, co ich pragnąć mogą, ja ich nie żądam. Mnie ku sztuce pędzi coś silniejszego nad żądzę obojga, sam urok tej sztuki, która człowieka czyni wszystkiego ludzkiego współuczestnikiem i tłómaczem... która wlewa w duszę całe skarby najrozmaitszych wrażeń, uczuć... myśli i istotę maleńką przetwarza na sturamienną. Życie artysty, to historja ludzkości, w jednej piersi zamknięta...