Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom drugi 123.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

umiał dla sceny oprócz tego nudziarza Bohomolca i tych studenckich sztuk. Proszę was... co może być za komedja bez kobiety, trajedja bez kobiety, a w ogólności co się może bez nas obejść? Gdzie nie ma kobiety, tam życia nie ma!
Lecz zmieni się to wszystko... Król znalazł człowieka... Przedstawił mu go szambelan Wojda. Chłopak cale dobrze wygląda, a przebył już w życiu dosyć... O mało nie był pijarem, potem go książę Sołtyk wziął za pazia, potem służył w gwardji litewskiej... Nigdzie mu się nie udawało, a to dla tego, że go los na fundatora sceny naszej przeznaczał.
— A nazywa się?
— O! tylko się mnie o nazwisko nie pytajcie, bo ja sławną jestem z tego, że je zapominam... Ale o nazwisko pono mniejsza, dosyć, że jest człowiek...
— A sąż dramata, spytała Laura...
— Ksiądz Bohomolec, Krasicki, Węgierski, czwartkowi goście króla J-mości dostarczą ich... Tymczasem my grywamy po francuzku... Ja nie mogę, westchnęła kasztelanowa, ciężka jestem... ale inne panie...
Popatrzała na Laurę.
— Kogoż tu asindziej masz znajomego? masz jakie domy?
— Nikogo, odpowiedziała Lassy... ale też i nie stara się o to...
— Dla czego? przerwała kasztelanowa, to ciekaw jesteś bajecznego świata, a nie ciekaw prawdziwego? a wszakże on tak dalipan zabawny jak komponowany... Młody... i nie szukasz świata. Ileż masz lat? dodała.
Laura zmieszała się i szepnęła cicho: