Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom drugi 122.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lassy puściła Laurę, a kasztelanowa wzięła ją pod rękę.
— Mówże, podoba ci się miasteczko? czy pierwszy raz w niem jesteś?
— Ja go dotąd nie widziałem, odpowiedziała Laura pierwszy raz wychodzę dzisiaj...
— Dawno jesteś pan?
— Parę tygodni.
— I pierwszy raz wychodzisz? Kasztelanowa zaczęła się śmiać.
— Cóżeś robił?
— Czytałem w domu.
— Cóż to? literat jesteś! szkoda! taki ładny chłopiec! Co ci tam po książkach!
Laura uśmiechnęła się, a Lassy podchwyciła.
— Ma passję do komedji i tragedji, do teatru!
— O! to rozumiem! rzecz w istocie zajmująca. Drugie życie, które człowiek sobie przyswaja! My teraz wszyscy szalejemy za teatrem... U Mniszchów grywamy teatr... Król go lubi... Ale spodziewam się, że pan Borowiecki nie myśli zostać aktorem? dodała kasztelanowa.
— Gdybym nawet miał tę myśl, jakżebym ją do skutku mógł przyprowadzić, kiedy teatru nie mamy...
— O! będziemy go mieli! przerwała kasztelanowa, idąc powoli i prowadząc z sobą ciągle Laurę. Król J-mość mocno myśli o tem... wszyscy mu pomagamy, znalazł się nawet człowiek, który to może doprowadzić do skutku.
Laura słuchała z zajęciem.
— Tak! tak! ciągnęła dalej piękna pani. To ciekawa historja, bo dotąd nie mieliśmy nikogo, coby pisać