Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom drugi 114.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

potrawę... Brakło starej Biblji, posłała po nią nazajutrz; lecz stara guwernantka mimo całej płochości swej niezmiernie gorliwa katoliczka, powróciła przestraszona, przynosząc jej wiadomość, że się jej czytać nie godziło i że innejby nie mogła dostać chyba heretycką, a tej obawiałaby się w domu, aby go piorun nie spalił. Laura nic jej już nie odpowiedziała.
Natomiast od Dufour’a przyniosła nazajutrz Lassy cały stos francuzkich książek, których Laura pragnęła. Były to sztuki teatralne i dzieła o teatrze, których tytuły w Emilopolu schwyciła. Zatopiła się w nich z chciwością biedna wygnanka... i nie mogła całemi oderwać dniami. Świat i życie, które znała z Biblji i zacisznego kątka rodzinnego, dopełniały się w jej umyśle obrazami całkiem nowemi... ludzi, namiętności... przygód... igrzysk losu (jak wówczas mówiono), które fantazję rozpłomienioną własną dolą rozdmuchywały, uskrzydlały więcej jeszcze... Laura wpadła w ten stan gorączkowy, który rodzi samotność, niepewność przyszłości i pokarm poezją przesycony.
Położenie, przyszłość, temperament i charakter, uspasabiały ją do wyjścia po za obrąb, w którym się ludzie powszedni, pilnując ściśle ścieżek i drożyn ubitych, trzymają. Była zmuszona niejako stworzyć sobie świat, stosunki, zajęcia, i miała dość siły lub nieświadomości, by to przedsięwziąć bez obawy, z pewną dumą i pragnieniem zwycięztwa. Po całych dniach karmiąc się obrazami świata poetów, rozmyślając o przeszłości, o sobie, roiła tak, jak w dniu, gdy sama jedna przebrana opuściła Borowce, że z silną, a nieustraszoną wolą dobić się potrafi do znośnego przynajmniej życia. Nie marzyła o szczęściu, bo myśl o niem łączy-