Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom drugi 109.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kiem owładnęła ta obrzydła macocha... panna zawsze bogatą być musi...
Tu rozpoczęła całą Borowiec historję w najnieporządniejszy sposób opowiadać Babecie.
— Nie chciałam już nic mówić przed dziewczyną, dodała, aleśmy tam piękną historję mieli po jej wyjeździe... Już, już zdawać się mogło, że macocha z całym swym dworem wyleci... Pogoda była okropna, niesłychana... dziwna, przerażająca... Wystaw sobie, kochana Babetto... zamek stary, a pod nim lochy, pieczary... groby... okropność! W tych podziemiach stary ojciec Laury ukrywał ogromne skarby, o których nic nie chciał mówić macosze... Kobieta przebiegła dorozumiewała się tajemnicy... Jednego wieczoru upojono zielem jakiemś starego, wyciągnięto mu klucz z pod poduszki... i macocha ze swym amantem..
— Więc już jest!
— Był zawsze, odparła żywo Lassy... poszli szukać skarbów. Ale cóż się dzieje?.. oto mściwa Opatrzność, w pośród nocy włóczących się po tych podziemiach, zamknęła w nich... Drzwi się żelazne zatrzasły... pozostali obok trupów i trumien... w ciemnościach... Macocha jakkolwiek odważna zemdlała, i nazajutrz, gdy się stary obudziwszy opatrzył, a drzwi odbito... i ich wyciągnięto z tego lochu... ledwie dawała znaki życia... Towarzysz jej o mało nie zwarjował... a długo potem mówić nie mógł.
Zdradzony w ten sposób ojciec Laury, chciał z razu rozstać się z macochą, odesłać ją do domu... nie widzieć na oczy. Wdał się ksiądz, kobieta ozdrowiawszy, a znając swą władzę nad mężem, na nowo mu się przymilać zaczęła i wszystko wróciło do dawnego porządku;