Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom drugi 103.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



V.


Przez całą drogę Francuzce usta się nie zamykały... Laura mogła wybornie milczeć tylko i słuchać, a było się też czego z tej paplaniny nauczyć. Babetta co na myśli miała to na języku, spowiadała się jej ze wszystkiego, najbardziej z tego niepokoju, jaki ją dręczył, by Laurę jak najbezpieczniej umieścić... Zamiast uspokojenia potrafiła tylko w ten sposób strwożyć ją bardziej jeszcze, malując wedle paryzkiego wzoru czem była każda stolica dla młodego dziewczęcia...
Przyznała się też szczerze, iż jeśli Opatrzność nie nastręczy coś nadzwyczajnego, nie wie spełna ani co pocznie, ani komu ją powierzy...
— Miałam wprawdzie na myśli tę... mówiła Babetta, ale co wam po niej... ona sobie sama w życiu nie umiała dać rady, a łatwowierna jest jak dziecko... prędzejby ci przysporzyła kłopotu niż ulgę przyniosła. Ani się nią posłużyć, ani poradzić!
Mogłaby stara... zostać przy was, lecz zdaje mi się, że się po troszku napija. Cobyście z nią robili, gdyby sobie głowę zalała?
Ta znowu... dobra kobieta, ale wiekuiście za mąż chce się wydawać, choć pora dawno minęła, i zawiązuje stosunki, któreby nieprzyjemnie się czuć dały.