Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom drugi 100.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łatwo pożyczyć gdzieś grosza... Nie wątpił, iż po trzech milach pospiesznej jazdy Laura musi się tu zatrzymać dla wypoczynku; we dworze mieszkał podstoli brzeski, znany dobrze Georges’owi, z którego synem byli w przyjaźni..: Postanowił więc zajechać tu i lepiej rozważyć, co mu czynić wypadało, tłómacząc swe przybycie polowaniem jakiemś lub obłędem w lesie.
Laura obejrzała się kilka razy, popędziła prędzej i znikła mu z oczu za wzgórzem. Georges powoli zwrócił się w prawo, kierując ku dworowi... do pana podstolica...
Dosyć żywo jechała Laura do miasteczka, oglądając się jednak niekiedy czy nieproszony przyjaciel za nią nie goni; tu czekać na nią miała Babetta... Nie dowierzała tylko zapalczywemu Georges’owi, żeby pomimo odebranej odprawy nie puścił się za nią bez pozwolenia... Korzystając więc z tego, że choć chwilę za sobą go nie widziała, pośpieszyła ku mieścinie. Nosiła ona, jak wiele innych w owym czasie, tylko imię to, na które wcale nie zasługiwała. Można było rozróżnić miasta od wiosek po tem, że wsi po jednej, miasteczka miały po kilka karczem i zajazdów. Tu było ich wprawdzie trzy czy cztery, lecz austerja na pół murowana brała prym przed innemi. Domyślając się, że Babetta tu być może, Laura wprost zajechała we wrota otwarte... nie omyliła się... Francuzka od pół godziny już była na straży, ale, co wielce nieprzyjemnem się wydawało Laurze, stała rozmawiając z jakimś nieznajomym, przystojnym mężczyzną... i zdawała się go słuchać z zajęciem... Rzuciwszy konia w sieni, niecierpliwa, by co rychlej zrzucić z siebie suknie, które