Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom drugi 051.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bardzo naturalnem przywdziać strój męzki, a łatwem udawać mężczyznę. Dopiero w podróży łapiąc się sama na nieustannych omyłkach w mowie i niezręcznościach w postępowaniu, postrzegła, iż suknia nie dała jej charakteru, ani nawet zupełnej fizjonomji młodego chłopaka. Musiała pracować nad sobą, ażeby przyswoić oboje... Energja charakteru dozwoliła jej w kilka dni powolnej podróży znaczne uczynić postępy...
Jechała tak szczędząc konia, zabezpieczając się od jakiejś napaści na drodze, przeciw której miała tylko parę pistoletów w olstrach i lekką prostą szabelkę, nie umiejąc jej użyć wcale. Opatrzność jakoś czuwała nad nią, iż jej nic złego nie spotkało... Dziwnym trafem w jednej gospodzie napędził ją był rotmistrz i niechybnieby poznał, gdyby on i jego ludzie nie byli tak napili, iż żadnej twarzy wyraźnie przed sobą nie widzieli. Laura potrafiła się dosiadłszy Muni wyrwać o zmroku z gospody, a, że to było w miasteczku, przejechać do innej, przeczekać wyjazd p. Poręby i potem spokojnie sunąć się dalej.
A ileż myśli sunęło się z nią razem, jak chmury czarne krążąc nad jej głową! Pieszczone dziecię, jedynaczka ojcowska, rzucona w wir obcego świata bez opieki, bez steru, bez wiedzy niebezpieczeństwa. Wykarmiona czytaniem Biblii — Laura jeszcze jakimś biblijnym świat widziała, czuła w nim prawicę bożą, Opatrzność, aniołów, opiekę nad czystem sercem... a w sercu ani winną, ani występną się nie czuła, tylko nieszczęśliwą. Temu nieszczęściu sam Bóg winien był pociechę, osłod ę, pomoc... bo nie miała nikogo oprócz Boga.. To dodawało jej męztwa... Zdawało jej się, że bezpieczeństwa strzeże z niebios ręka wszechmocna... I jecha-