Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Macocha tom drugi 049.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rowieckie, nigdy pono dziewczę granic ich nie przekroczyło. Zbierając się dopiero w tę podróż, na którą całej energji i odwagi potrzebowała, Laura przez kilka wieczorów rozpatrywała mappę, którą komornicy byli przed rokiem zrobili, oznaczając na niej błota, strumienie, hrudy, uroczyska i drogi. Na tej mappie nauczyła się którędy najbezpieczniej w świat wyrwać się mogła, omijając gościniec wielki, na którym obawiała się pogoni.
W główce jej ułożyło się wszystko jak najłatwiej, lecz jakże różnie gdy przyszło do wykonania! Już w pierwszej chwili wykradając się z uśpionego zamku pod oknami pani Lassy, strach ją jakiś ogarnął; potem gdy wyprowadziwszy Munię, skoczyła opiąwszy troki na siodełko i znalazła się w czystem polu za miasteczkiem, choć noc była jasna... cicha... wonna... ogarnęła ją trwoga niewypowiedziana. Pierwszy raz w życiu była tak sama a sama na całym szerokim świecie, otoczona nieprzyjaciołmi tylko i niebezpieczeństwy... Byłaby może wróciła zawstydzona z tej wyprawy, gdyby nie przypomnienie macochy, tego co doświadczyła i co ją od niej czekało... Munia sama niosła prawie nie kierowana drożyną ku lasom, parskając dziwnie, jakby była rada, że się na swobodę wyrwała...
Nad rankiem dopiero przebywszy znaczną przestrzeń, jak się Laurze zdawało, zawsze w jednym kierunku, znalazła się prawie na kraju lasów, gdyż szczęśliwie zbłądziła nie oddalając się od Borowiec; u spotkanych dopiero ludzi spytała o drogę na uroczyska, których się z mappy nauczyła, a ci, nie poznawszy jej, wskazali którędy jechać miała...
Cały dzień błądziły po lesie, Laura zmęczona, Munia